Literackie przepisy których nie zrobię...

Bardzo ważna jest dla mnie autentyczność przepisów które podaję na blogu. Gdy natrafię w czytanej książce na jakieś interesujące danie, szukam o nim informacji, drążę temat, wertuję źródła tak, aby danie które później zaprezentuję było tym o czym autor w książce napisał, a nie jakąś wariacją na temat. Dla przykładu, jeżeli w "Dumie i uprzedzeniu" jest mowa o białej zupie, to nie podam dla łatwizny przepisu na zupę w białym kolorze np. ze szparagów czy selera, a na prawdziwą Pottage a la Reine o którą Austen chodziło. Czasem z powodu braku dostępności niektórych składników literacka potrawa trafia na listę "do wykonania później w miarę możliwości", ale czasem potrawy lądują na liście "literackich przepisów których nie zrobię".
Spis ten otwiera "Milczenie owiec" Thomasa Harrisa, w którym Hannibal Lecter proponuje dwa dania.
1. Milczenie owiec - Bulion z kruka
"- Dzień dobry, Clarice - powiedział, nie odwracając się. Skończył stronę, zaznaczył miejsce i przekręcił się na krześle, żeby spojrzeć jej w twarz. Zatopił podbródek w spoczywającym na oparciu krzesła przedramieniu. - Dumas twierdzi, że smak i kolor bulionu znakomicie się poprawiają, kiedy dodać do niego na jesieni kawałek wroniego mięsa. Jesienią wrony odżywiają się jagodami jałowca i robią się tłuste. Jak smakowałby ci w zupie kawałek wrony, Clarice?"
Nie wiem jak Clarice, ale ja nie zamierzam się przekonywać. To bardzo inteligentne ptaki, które w wielu autochtonicznych kulturach były uznawany za symbol religijny lub boga. Dziś jest ich tak dużo że uznawane są za szkodniki, ale nie jest to wystarczający powód dla mnie by je gotować.
2. Milczenie owiec - Wątróbka z fasolką
Nie brzmi okropnie, prawda? Problem jednak w tym, że Lecterowi chodzi o ludzką wątrobę. Chyba nie wymaga to dodatkowego komentarza...
3. Uwięziona w bursztynie - słowik
Diana Gabaldon w drugim tomie cyklu Obca szerzej znanym jako Outlander opisuje ucztę na francuskim dworze królewskim podczas której podano bardzo efektowne danie:
"Jakby sfrustrowany tak wiejską prostotą, jeden z kucharzy przygotował uroczą przekąskę: gniazdo, sprytnie uplecione z paseczków ciasta, ozdobione prawdziwymi gałązkami kwitnącej jabłoni. Na gałązkach zatknięto dwa słowiki, oskubane i upieczone, nadziane jabłkiem i cynamonem, a potem ponownie ubrane w piórka. W gnieździe znajdowała się cała rodzina maleńkich ptaszków, z wyciągniętymi skrzydełkami, brązowymi i chrupkimi; z delikatną, nagą skórką posmarowaną miodem, z otwartymi,poczerniałymi dzióbkami, w których widać było odrobinę migdałowego nadzienia." O ile nie mam oporów przed spróbowaniem przepiórki, gołębia, perliczki to słowiki nie są ptakami, które kiedykolwiek ugotuję. Po prostu nie. 
4. Uczta dla wron - Dornijski wąż w sosie 
"W nakrytym łukiem przejściu stał niski mężczyzna piekący na ruszcie kawałki węża. Przyrumienione odwracał szczypcami. Oczy rycerza zaszły łzami od woni ostrych sosów. Ser Arys słyszał, że najlepszy wężowy sos powinien zawierać kropelkę jadu jako dodatek do ziaren gorczycy i smoczej papryczki".
No ok, wiem że w wielu miejscach na świecie jada się mięso węży, a nawet uważa się je za rarytas, ale ja jestem chyba zbyt konserwatywnie europejska i dlatego na najbliższą majówkę nie zaplanuję węża z grilla.
5. Dzięki Lolanta Czyta przypomniał mi się jeszcze jeden przepis którego dla Was nie wykonam. Przykro mi, ale nie liczcie na przepis na meat pie prosto od Sweeney Todd'a. Główny składnik tej mięsnej zapiekanki zdecydowanie to danie dyskwalifikuje.

A wy którego literackiego dania byście nie spróbowali?

Kinga

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Instagram