- Nie, nie widziałam - odparła Alicja - i nawet nigdy o nim nie słyszałam.
- Z tego stwora robi się pyszną zieloną zupę, która naśladuje zupę żółwiową. Nazywamy go dlatego Niby Żółwiem.
- Ciekawa jestem, jak takie zwierzę wygląda - westchnęła Alicja.
- Chodź, przedstawię ci go a przy okazji usłyszysz jego historię...."
Zupa z niby żółwia, a cóż to za dziwactwo!?! Otóż okazuje się, że to wcale nie takie dziwactwo, jak by się mogło zdawać.
W ubiegłych wiekach zupa żółwiowa była przysmakiem cenionym na stołach całego świata. Z biegiem czasu danie to jednak zaczęło zanikać, głównie dlatego, że było ono bardzo kosztowne, żółwie objęto ochroną a konsumenci bali się zatruć pokarmowych, którymi groziło jedzenie niektórych gatunków morskich żółwi. Dziś potrawę tę znajdziemy głównie w kuchni azjatyckiej i południowych stanów USA.
W połowie XVIII wieku Anglicy opracowali przepis na "Mock turtle soup", jako tańszą alternatywę dla zielonej zupy żółwiowej. Mięso żółwia zastępowano mózgiem, podrobami, głową lub nóżkami cielęcymi.
W Stanach Zjednoczonych, rozsławiona przez Warhola firma Campbell Soup Company, produkowała nawet gotową mock turtle soup w puszce.
Także w polskich księgach kucharskich można znaleźć przepisy na udawane zupy żółwiowe. Gotowano je na główce cielęcej z dodatkiem trufli i madery, na cielęcych ozorkach lub cielęcych nóżkach.
Trudno dzisiaj kupić cielęcą główkę, a do ozorków mam uraz od dzieciństwa, więc swoją wersję zupy z niby żółwia ugotuję na innej części cielęcej.
Składniki:
- 300 g górki cielęcej z kością
- 100 g masła
- sól i świeżo zmielony czarny pieprz
- 2 średnie cebule drobno pokrojone
- 5 łodyg selera naciowego pokrojonego w plastry
- 4 ząbki czosnku w plasterkach
- 2 duże zielone papryki pokrojone na nieduże kawałki
- łyżeczka suszonego tymianku
- łyżeczka suszonego oregano
- 2 liście laurowe
- litr bulionu cielęcego (może być z kostki)
- szklanka mąki pszennej
- 400 ml wytrawnej sherry
- łyżeczka sosu tabasco
- 50 ml sosu Worcester
- 1 duża cytryna
- puszka krojonych pomidorów bez skóry
- Jeżeli górkę cielęcą mamy w jednym kawałku, należy pokroić ją na kilka mniejszych. W dużym garnku z grubym dnem, na średnim ogniu rozpuszczamy 50 g masła. Dodajemy mięso i smażymy z każdej strony do zbrązowienia, ale nie przypalenia. Przyprawiamy solą i pieprzem.
- Dodajemy do garnka cebulę, seler naciowy, czosnek i zieloną paprykę. Często mieszając smażymy przez około 20 minut, w międzyczasie dodając oregano, tymianek i liście laurowe. Zależy nam na lekkiej karmelizacji mięsa i warzyw.
- Po tym czasie dodajemy bulion, zagotowujemy, a następnie gotujemy na małym ogniu przez 30 minut. Usuwamy z wierzchu wszelkie szumowiny i nadmiar tłuszczu.
- Podczas gdy bulion nam się powoli gotuje, w małym garnku rozpuszczamy pozostałe masło. Powoli dodajemy mąkę pszenną, ciągle mieszając, aż do stworzenia zasmażki o konsystencji mokrego piasku. Zdejmujemy z ognia i odstawiamy do wystygnięcia, gdy zasmażkę będziemy dodawać do bulionu powinna być chłodna.
- Ciągle mieszając dodajemy zasmażkę do bulionu, uważając, żeby nie zrobiły nam się grudki. Grzejemy na małym ogniu przez następne 25 minut, mieszając co chwilę, aby zapobiec przywieraniu składników do dna.
- Dodajemy sherry i doprowadzamy do wrzenia, dodajemy tabasco i sos Worcester i usuwamy ewentualne szumowiny i nadmiar tłuszczu z wierzchu. Dodajemy sok z 1 cytryny oraz pomidory. Zmniejszamy ogień i gotujemy jeszcze ok 10 minut.
Zupa jest kosztowna i bardzo czasochłonna, ale wynagradza to niesamowity smak. Nigdy wcześniej nie jadłam zupy o tak złożonym smaku, nawet nie jestem w stanie go opisać, po prostu trzeba jej spróbować!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz